czwartek

Psalm XIV. Magia. Modlitwa. Życie.


„Ó Tu que traz a luz, bendito seja o seu nome, Teu ser sua vontade.”- wypowiadane w rytm uderzeń serca słowa modlitwy uspokajały. Magia płynęła we krwi wartkim strumieniem, koniuszki palców mrowiły, rozrzucone bezładnie kawałeczki rzeczywistości wpadały na swoje miejsca. „O Madriel, bid 'ch ewyllysia.”

Magia. Modlitwa. Życie. Trzy słowa. Jedno znaczenie. Każda modlitwa to magia. Każda modlitwa to życie. To powietrze, którym oddycham. Ziemia, po której stąpam. Woda. Światło. Dotyk gładkiej skóry Anadriel. „ O Madriel' n ddedwydd.”

W klasztorze nauczono nas modlić się. Nauczyć modlitwy. To tak, jakby uczyć oddychania. Tak, jak śpiewaka uczy się malowania głosem, wykorzystywania gam i serca do zaczarowania słuchaczy nas uczono, jak splatać wiarę z magią. Jak modlitwą rzeźbić zaklęcia. Modlitwa. Akt ostatecznego zaufania. Zatracenia się. Oddania bez reszty. „Madriel ’n annwyl.”

„Jak to- zaufać? Jak to- bez reszty? Nie potrafię, Matko Przełożona, nie umiem. Nie nadaje się!”

„Madriel 'n raslon.”

Mój brat, pochylony nad swoją księgą zaklęć, długie palce pieszczotliwie gładzą pergamin. Arogancja, z jaką wypowiada inkantację za inkantacją. Władca Słów. Thyme Czarodziej- Początek i Koniec każdego rzucanego przez siebie zaklęcia.

„Madriel 'n drugarog.”

„Jak to- do klasztoru? Jaka łaska? O czym Ty mówisz?!”- jadeitowe oczy mojego ojca, pociemniałe z gniewu i rozczarowania. „Czy naprawdę nie masz dość wiary w siebie, dość rozumu żeby rzucać zaklęcia, polegając wyłącznie na swojej inteligencji? Naprawdę uważasz, że inkantacja najprostszego czaru zaczyna się od „Zdrowaś Madriel, łaski pełna?” Córko?!.”

Dość wiary…

Skulona we wnęce okiennej, płaczę- po raz drugi w życiu. Mocne ramiona Thyme’a zamykają się wokół mnie, rozrzucone bezładnie kawałeczki rzeczywistości wpadają na swoje miejsca. „Moja mała siostrzyczka, już dobrze, będzie dobrze, obiecuję.”- mruczy mi do ucha inkantację najpotężniejszego z wszystkich zaklęć. Thyme Czarodziej. Odchylam głowę i przytulam do jego szyi swój mokry od łez policzek.

Odchylam głowę i na oślep skaczę w modlitwę jak w pogrążone w ciszy jezioro.